Forum poświęcone identyfikowaniu miejsc, osób i zdarzeń utrwalonych na zdjęciach.
Superadmin
W ubiegłym roku (2009) IPN wydał album opracowany przez Marcina Majewskiego poświęcony zniszczeniom wojennym w Warszawie podczas obrony we Wrześniu 1939.
Jak informuje wydawca: prezentowany album przedstawia fotografie autorstwa Antoniego Snawadzkiego dotyczące zniszczeń Warszawy w 1939 roku. Unikalne zdjęcia pochodzą z zasobu archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Przedstawiają zniszczone lub uszkodzone szpitale, kościoły, szkoły, dworce kolejowe, obiekty administracyjne, ale także hotele i budynki mieszkalne. Ukazują okaleczone miasto - Warszawę z jesieni 1939 roku. Ponad 130 fotografii zostało wykonanych w okresie pomiędzy sierpniem a grudniem 1939 roku. W publikacji zamieszczono także fotografie z archiwum rodziny Snawadzkiego oraz wzbogacono ją o plany wybranych części Warszawy, a także o fotografie współczesne. Autor zdjęć - były legionista, żołnierz dywersji POW, podkomendny gen. S. Bułaka-Bałachowicza - podjął się niebezpiecznego zadania udokumentowania zniszczeń stolicy. W styczniu 1940 r. został aresztowany przez niemiecką policję bezpieczeństwa. Jego dalszy los pozostaje nieznany.
http://www.ipn.poczytaj.pl/156133
Album nie jest tani, bo kosztuje 54 zł, a już pobieżne oględziny wystarczą do tego, by zadać sobie pytanie, po co w ogóle wydawać takie książki? Nie neguję wartości dokumentacyjnej zdjęć, ani talentu fotografa, ani też charakteru czy sensu wykonanej przez niego pracy. Po co komu jednak taki album - przedstawiający nie tyle okaleczone miasto, co fotograficzny rejestr (wyrywkowy skądinąd) zburzonych i uszkodzonych budynków. Po obejrzeniu 10 kolejnych zdjęć w zasadzie wiemy już, jak będą wyglądać kolejne. Ponura szata graficzna dopełnia reszty. Czy taka książka ma zachęcać do poznawania historii najnowszej? Czy pomaga w jej należytym zrozumieniu? Jej przekaz nie ma nawet tej siły, co wydana w czasach komunistycznych seria propagandowych zdjęć Warszawa oskarża. Z całości najlepiej prezentuje się okładka, choć tu też zastanawia podwójne użycie podtytułu - Warszawa '39:
Osobiście dziwią mnie tego rodzaju "inicjatywy wydawnicze" w dzisiejszych czasach. Wystarczyło udostępnić zdjęcia w internecie - z pewnością znalazłyby szerokie uznanie nie tylko wśród historyków i miłośników lokalnej, warszawskiej tradycji. Efekt z pewnością byłby lepszy. Poszczególne zdjęcia mają wartość unikatową i jako niezwykle cenny nośnik "zbiorowej pamięci" z pewnością powinny trafić do szerokiego obiegu społecznego. Całość, jako nudny, brzydko i "ideologicznie" wydany album, już się jednak nie broni. Wielka szkoda, bo temat wciąż się nie może doczekać należytego opracowania...
Offline